czwartek, 1 grudnia 2011

Sea World

     Chwilę nas nie było, ale znowu się przemieszczaliśmy. Tymczasem winni jesteśmy relację z dwóch ostatnich dni w okolicach Kissimmee. 

     Tutejsze parki rozrywki są bardzo rozległe i mają bardzo dużo do zaoferowania. Poza Disney'em jest ich tu kilka i są naprawdę świetnie zorganizowane. My wybraliśmy się na dwa dni do Sea World. Jest to połączenie oceanarium, ogrodu zoologicznego i parku rozrywki. Całość bazuje na tematyce morskiej i wszystkie atrakcje są związane z wodą.
     W wielu akwariach można tu podziwiać bogactwo podwodnego świata. Multikolorowe życie raf koralowych zapiera dech w piersiach. Jak natura potrafi stworzyć takie cuda?





     Spotkanie z mureną zieloną oko w oko nie należałoby raczej do przyjemnych. Mimo fantastycznego koloru ta ryba nie grzeszy urodą i jest ogromna. Ta miała ponad metr długości.


     Poniższe stwory są jeszcze bardziej niesamowite.



    Spacery podwodnymi tunelami robią niezapomniane wrażenie. Szkło, z którego są zrobione ma ok.11-12 cm grubości i zostało wykonane w Chinach jakąś specjalną techniką. Akwaria są naprawdę wielkie i szkło musi wytrzymać przeogromny nacisk wody. Nie pękłoby nawet pod ciężarem 372 dorosłych słoni!




     Wszelkie rekiny, płaszczki, manty, całe ławice ryb... Wszystko uzupełnione świetnie dobraną muzyczką i ruchomym chodnikiem, aby nie rozpraszać się stawianiem kroków. Fantastyczne! A z drugiej strony akwarium restauracja z widokiem na podwodny świat. Aby odebrać go wszystkimi zmysłami można zamówić danie z rekina.


    Są tu też bardziej galaretowate żyjątka.



      Wodne amfiteatry kilka razy dziennie zapraszają na specjalne przedstawienia i pokazy. W jednym z nich swoje umiejętności prezentują delfiny.




    Te ssaki mają naprawdę wiele radości z popisywania się swoimi umiejętnościami i współpracy z ludźmi. Wodne figle są dla nich niekończącą się zabawą.




     Półgodzinny spektakl przeplatany jest popisami akrobacji na linach, skoków do wody i spleciony w jedną opowieść o wspólnej egzystencji wodnego świata z ludźmi i pierzastymi mieszkańcami naszej planety. Na koniec nad głowami publiczności latają kolorowe papugi, które robią nie mniejsze wrażenie od skaczących delfinów.
     Po pokazie delfiny odpoczywają w pobliskim basenie. Można je podziwiać w podwodnym tunelu lub karmić zakupionymi rybkami.




     Aby ostudzić nieco emocje wybraliśmy się na przejażdżkę łódką. Najpierw płynie się przez ciemny tunel ze straszydłami, a na koniec spada stromo w dół w rozbryzganą wodę. Nikt nie wychodzi suchy z tej przejażdżki.


     Nieopodal delfinów, wspólnie z wodnym ptactwem, swój basen mają foki.



     
   Dla nich również można kupić porcje smakowitych rybek. Prześcigają się w popisach, aby to właśnie do nich rzucić ulubiony przysmak.


    Foki też mają własne przedstawienie. Tymczasem była to opowieść świąteczna o kupowaniu prezentów, dekorowaniu domu i oczekiwaniu na św. Mikołaja. Towarzyszył im również lew morski.




     W międzyczasie na niebie jakiś sprytny pilot rysował samolotem różne napisy i znaki.


     A jak przetransportować grupę młodych flamingów w drugi koniec parku? Po prostu przeprowadzić pomiędzy turystami w asyście opiekunów.


     Dorosłe flamingi dumnie prezentowały swoje wspaniałe upierzenie i powyginane szyje. Bajkowe ptactwo!



     Chociaż papugi wygrywają bitwę na jaskrawość upierzenia.


     Oprócz wodnych pokazów park posiada mnóstwo lunaparkowych atrakcji. Wiele z nich skierowanych jest do dzieci, ale dorośli też się nie nudzą. Są tu dwie kolejki górskie. Kraken - wysoki na ponad 40 m i długi na ponad 1200 m oraz Manta - niższa i krótsza, ale bardziej zakręcona i obrotowa na wszystkie strony. Ja wolałam nie prowokować mojego żołądka, ale Grześ skorzystał z obu kolejek i po obu wycieczkach był wielce rozradowany. Co to adrenalina robi ze spokojnego człowieka? ;-)



     W wodnym świecie nie mogło zabraknąć zwierząt z biegunów. Były więc pingwiny, niedźwiedzie polarne, bieługi i morsy. Wszystko zaaranżowane na okolice podbiegunowe, nawet zorza polarna. Niestety oświetlenie nie pozwalało na zrobienie zdjęć ;-(


     Największą atrakcją parku Sea World są orki. Ogromne, ciężkie, z ostrymi zębami, a jednocześnie milutkie, pełne gracji i takie do przytulenia. Mają oddzielny amfiteatr i wyjątkowe pokazy oprawione multimedialnymi dodatkami. 





     Największą frajdę sprawiało im ochlapywanie publiczności wodą. Delikatne machnięcie ogonem i kilka pierwszych rzędów miało gratisowy prysznic.

     Sea World oferuje również pływanie z delfinami i karmienie pingwinów. To już za dodatkową opłatą i przy wcześniejszej rezerwacji. Oprócz tego prowadzą kilka programów ratowania poszkodowanych zwierząt morskich i edukacji młodzieży w zakresie ochrony środowiska i ekologii. Na terenie parku jest też pełna baza gastronomiczna i wszelkie potrzebne wygody. Rozrywka dla turystów to źródło utrzymania parku, ale dbają tu również o komfort zwierząt. Wieczorem niektóre baseny były już nieczynne i powiewała tylko informacja, że zwierzęta muszą odpocząć. I słusznie.
     Świąteczna oprawa parku zachęcała do wieczornego spaceru po jego rozległym terenie. Wszelkie świecidełka i ozdoby świąteczne robiły magiczny klimat i nie chciało się stamtąd wychodzić. Z głośników cichutko sączyły się kolędy i inne bożonarodzeniowe utwory... 


     Dwa dni w jednym parku, a i tak musieliśmy się troszkę streszczać, aby wszystko zobaczyć. Było magicznie, bajkowo, cudownie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz