sobota, 10 grudnia 2011

Nowy Orlean (3)

     French Quarter pełna jest niecodziennych rzeczy. Architektura, knajpy, przybytki rozkoszy, dziwacy, dorożki, uliczki, sklepiki... Przy St. Ann Street, tuż przy Jackson Square, weszliśmy do niewielkiego, klimatycznego sklepu pod takim oto szyldem.


     Jest to jedna z ulubionych przypraw Grzesia, więc mimo niewielkiej powierzchni lokalu spędziliśmy tam dłuższą chwilę. Oczywiście na powitanie można spróbować wszelkich odmian Tabasco. Paluszki maczane w różnokolorowych sosach były pyszne. Smak najostrzejszego i drapanie w gardle czuliśmy jeszcze długi czas po wyjściu ze sklepu.


     Oryginalny sos Tabasco otrzymuje się z różnego rodzaju papryczek. Są one miażdżone z solą, przechowywane w dębowych beczkach przez 3 lata, a następnie mieszane z octem winnym. Wszystko to naturalne składniki. Nazwa jest zastrzeżona dla rodzinnej firmy McIlhenny.Co, która produkuje go od połowy XIXw. Jej siedziba znajduje się na wysepce Avery w Luizjanie. Umiejscowienie sklepiku na French Quarter jest więc w pełni uzasadnione.
     Można tu oczywiście kupić piekące sosiki wszelkich odmian. Miniaturowe buteleczki z różnymi smakami, tradycyjne rozmiarówki oraz butle długoterminowe o pojemności jednego galona (ok. 3,8 litra).




     Zaopatrzeni w sosy możemy kupić papryczkowe nakrycia stołów, naczynia, ceramikę, obrusy, fartuszki, świeczniki, sztućce, ręczniki, zasłony, obrazy, zegary, kieliszki, otwieracze i ... długo można by jeszcze wymieniać. Możliwe jest zrobienie całej "tabascowej" imprezy, łącznie z deserami. Są pikantne dżemy, lizaki, cukierki, dania w torebce i ostry w smaku proszek do przygotowania lodów.




     A ponieważ niebawem trzeba udekorować choinkę, to znajdzie się coś i na tą okazję.


     Jeśli jednak komuś za mało pikantnych wrażeń, musi wybrać się wieczorem na słynną Bourbon Street. Po drodze można podziwiać oświetlone kamienice.




     Bourbon Street budzi się do życia dopiero wieczorem. Knajpy, kluby, sklepy, agencje z panienkami, koncerty na żywo. Wszystko zachęca kolorowymi neonami.




     Dla rozluźnienia atmosfery można skorzystać z wszechobecnych drinkowni. Nawet nie trzeba wchodzić głęboko do środka knajpy.


     Innych uciech też nie trzeba daleko szukać. Reklamują się same na prawo i lewo. A ciepło nie było ;-)



     Akcesoria zabawowe dostępne w każdym sklepie. Przydadzą się również w czasie zbliżającego się karnawału.


     Nowy Orlean wyrwał nas na chwilę z monotonii amerykańskich miast. Tak naprawdę wszystkie są do siebie bardzo podobne. Tylko okoliczne atrakcje się zmieniają. Nowy Orlean jest zaś atrakcją samą w sobie. Kiedy ślady huraganu Katrina znikną z tutejszego krajobrazu i całość zostanie uporządkowana - będzie to jedno z ciekawszych miast USA. Z kawałkiem kolorowej historii w tle, czego większości amerykańskich miast brakuje. Szkoda tylko, że trudno usłyszeć tu na żywo jazz. W końcu to kolebka tego gatunku muzyki, a koncerty w knajpach dalekie są od wysokiego poziomu. Raczej to masówka dla niewybrednych turystów. Szkoda, bo zapewne tutaj jazz na żywo miałby w sobie niepowtarzalną nutkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz