piątek, 23 grudnia 2011

Tlaquepaque i Tonala

     Niedaleko Guadalajary znajdują się dwa miasta, w których można zobaczyć wyroby meksykańskiego rzemiosła w niewyobrażalnej ilości. 
     Pierwsze to Tlaquepaque - miasto z historycznym centrum, w którym mnóstwo jest sklepów, galerii i zwykłych, ulicznych straganów z miejscowymi wyrobami.

   
     Galerie ciągną się całymi uliczkami, ale przyjazne dla turystów chyba nie są. Ceny są jakie są - dla jednych drogo, dla drugich tanio.


      Nam nie podobało się to, że wszędzie były wywieszone kartki "no fotos". Nawet prośby o jedno lub dwa zdjęcia nie skutkowały. Nie to nie! Nie będziemy robić zdjęć na chama, ale też nie zachęcimy przez to innych do odwiedzenia tego miejsca. Bo i jak mamy je zareklamować bez fotek?
     Przy głównej ulicy z galeriami jest kilka ciekawych ławeczek do przycupnięcia.




     Meksykanie bawić się lubią, zwłaszcza przy muzyce i tańcach, więc czemu nie postawić pomnika obrazującego tutejsze hulanki?


     A żeby zabawa szybciej się rozkręciła - przyda się zapewne tequila. I to najlepiej w dużych ilościach.


     Na przekąskę też się coś znajdzie.


    A jak już nagrzeszymy do woli, to można przyjść do spowiedzi do Parroquia de San Pedro lub nawet do Santuario de la Senora de la Soledad. Przed tym pierwszym jest pomnik polskiego Papieża, przy którym cały czas ktoś robił sobie zdjęcia. Polski Papież jest tu bardzo szanowany i często można natknąć się na pomniki jemu poświęcone.



     Chodnikowe rysunki też są dosyć  często spotykanym obrazkiem, a motywem przewodnim bywają tematy religijne i Matka Boska z Guadalupe.


     Odpocząć można w zacienionej altance pośrodku głównego placu. Większość miast meksykańskich budowana była według tego schematu - plac główny z mnóstwem zieleni, pośrodku altanka, w bocznych uliczkach obiekty sakralne, a tuż obok cała reszta potrzebna do funkcjonowania miasteczka.


     W Museo Pantaleon Panduro obejrzeliśmy m.in. zbiory tutejszej ceramiki. Najbardziej podobały mi się duże naczynia (ok. 70-80 cm wysokości) w kolorze butelkowej zieleni i owocowych kształtach. Scenka rodzajowa na innym egzemplarzu też niczego sobie ;-)


     Tuż przed muzeum zorganizowano mały kiermasz z rękodziełem. Ale tylko miły pan od rzeźbienia w korze pozwolił zrobić zdjęcie. Jego warsztat pracy nie był zbyt skomplikowany, a jednak wyroby były bardzo precyzyjnie wykonane. Tylko jak to przewieźć w plecaku? Pozostaliśmy przy zdjęciach na pamiątkę.




     Michale W.! A może porzucisz na chwilę rzeźbienie aniołów i wystrugasz gliwickie kamieniczki?  ;-)

     Drugim podobnym miejscem w pobliżu Guadalajary jest miasto Tonala. Podobnym - bo to zagłębie sztuki rękodzielniczej i meksykańskiego rzemiosła. Zupełnie innym - bo to nie są grzeczne galerie w Tlaquepaque.
     W czwartki i niedziele Tonala zamienia się w jedno przepotężne targowisko. W mieście i jego okolicy mieszka podobno ok. 6 tysięcy rzemieślników i artystów. Wyobraźcie więc sobie, że chociaż co trzeci z nich ma swój stragan. Kramy, sklepiki, garaże, uliczki, ściany, drzewa i wszystko, co się da - obwieszone są różnościami do sprzedaży.




     Czego tylko dusza zapragnie! Niestety nie wyłączając z tego chińskiego plastiku i tandety ;-( Ogromna większość to jednak rzeczywiście wyroby tutejszych rzemieślników. I o dziwo! Większość z tych rzeczy oglądaliśmy chwilę wcześniej w galeriach Tlaquepaque, tylko ceny miały więcej zer. A tutaj - zakup u źródła i potargować się można, i atmosferę meksykańskiego targu poczuć.



     Zgłodnieliśmy mocno od całodziennego łażenia, a i zapachy z ulicznych jadłodajni obudziły Małego Głoda. Usiedliśmy więc przy rozkładanym stoliku i z apetytem wciągnęliśmy po dwa placuszki z mięsem, papryką, serem i przyprawami. Pyszne, świeżo robione, po prostu mniaaam!


     Dzień pełen wrażeń, kształtów, kolorów... Do tego prawie trzydziestostopniowy upał, hałasy, nawoływania, trąbienie... Dwoi się i troi w oczach od tego wszystkiego ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz