piątek, 9 grudnia 2011

Nowy Orlean (1)

      Z Pensacoli znowu udało nam się łatwo, choć nie szybko wydostać. Staliśmy ponad dwie godziny. Za to jedyny samochód, jaki się zatrzymał, zabrał nas prosto do Nowego Orleanu. Jakieś 3,5 godziny drogi. Kierowca zatrzymał się specjalnie przy Centrum Informacji Turystycznej Luizjany, abyśmy mogli wziąć darmowe mapki i rozeznać się w noclegach i atrakcjach. No i oczywiście podwiózł nas pod drzwi wybranego hotelu. Lepiej niż autobusem ;-)

     Nowy Orlean leży w stanie Luizjana nad rzeką Missisipi. Sześć lat temu 80% miasta zostało zalane wodą podczas przejścia huraganu Katrina. Zniszczenia były ogromne i miasto do tej pory nie zostało przywrócone do stanu przed Katriną. Po huraganie do miasta wróciła zaledwie połowa jego mieszkańców. Wszędzie widać budowy, odbudowy, remonty, rekonstrukcje... Mnóstwo lokali nadal stoi zabitych dechami (dosłownie!) lub straszy odsłoniętymi szkieletami konstrukcji. Dużo jednak już zostało zrobione i turyści ponownie przyjeżdżają odwiedzać to miasto.
     Jego wizytówką jest bez dwóch zdań zabytkowa French Quarter. Jej historia sięga XVIIIw. i miesza ze sobą wpływy francuskie i hiszpańskie. Charakterystyczna zabudowa tej dzielnicy słynie z dekoracyjnych balkonów, obwieszonych często bujnymi paprociami.




     Główną ulicą jest tu Bourbon Street. Życie toczy się na niej dopiero wieczorem, gdyż to ulica barów, restauracji i klubów nocnych. Ale o tym będzie w innym poście ;-) Generalnie Nowy Orlean jest miastem zabawowym i mocno rozwiązłym w obyczajach. W trakcie karnawału odbywa się tu Mardi Gras. To niekończące się parady przebierańców i jedna wielka impreza. Niecodzienne stroje obowiązkowe, podobnie jak pierzaste maski i tandetne koraliki.




     Podczas karnawałowych parad panowie obdarowują błyszczącymi koralikami panie, które zaprezentują swój biust bez zbędnej odzieży i skrępowania. Ponoć chętnych pań nie brakuje, a koraliki - rzucane w ferworze zabawy na wszystkie strony - wiszą przez cały rok na drzewach. Nie wszystkim się ta luźna atmosfera podoba i niejeden oficjel próbował już Mardi Gras zlikwidować. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek się to udało. W końcu karnawał to czas szalonej zabawy...
     French Quarter można zwiedzać przemieszczając się niespiesznie dorożką. Tylko czemu te konie mają takie długie uszy??? Bo to nie konie, tylko muły!


     Każda kamienica ma tu swoją historię, a dorożkarze chętnie opowiadają o wszystkich zaułkach najstarszej dzielnicy Nowego Orleanu. Na Jackson Square, tuż przy katedrze św. Ludwika i pomniku gen. Andrew Jacksona, spotkać można tutejszych grajków. Do talentu urodzonego tutaj Louisa Armstronga jednak im daleko, ograniczymy się więc do zdjęcia uroczego parku.


     Jeśli chodzi o muzyków, to czasem lepiej na nich patrzeć, niż ich słuchać.


     A jeśli już słuchać, to w towarzystwie.


     Miasto pełne jest wszelkiego rodzaju rzeźb, pomników, skwerów, muzeów, wystaw i czego tylko dusza zapragnie. French Quarter otoczona jest nowoczesnością, przez którą przedzierają się zabytkowe tramwaje.




     Nowy Orlean słynie też z rozpowszechnionych dawniej praktyk voodoo. Chociaż to już historia, to laleczki voodoo można kupić na każdym kroku.



     Podobnie zresztą jak i inne akcesoria związane z zabawą i ze śmiercią jednocześnie. Jak Wam się podoba takie poczucie humoru? ;-)




     W Polsce raczej karawan w sklepie z pamiątkami by nie przeszedł...
    I przy tej atmosferze zabawy, muzyki, drinków i świecidełek napotykamy nagle na coś zupełnie innego niż cała okolica.


     Widocznie tu nikomu nie przeszkadza, że kościół i burdele są tuż, tuż obok siebie. Zaledwie jedną uliczkę w bok. Jest miejsce do modlitwy, jest i miejsce do zabawy... Każdy wybiera indywidualnie...
     C.D.N

2 komentarze:

  1. Dlaczego o tym cudownym przedsiewzieciu dowiedzielismy sie od obcych (Nemroda)?

    Zajebisty pomysl i trzymamy kciuki.

    Tak, na impreze po powrocie czujemy sie zaproszeni! :)

    Mam nadzieje, ze o terminie zostaniemy juz poinformowani przez WAS :)

    gosia i tomek gs

    OdpowiedzUsuń
  2. Kecay powiadomił was przez GG - trzeba to było tylko odczytać w połowie września ;-) Niemniej jednak - witamy na blogu!

    OdpowiedzUsuń