czwartek, 15 grudnia 2011

Houston - Monterrey

     Z Houston wyjechaliśmy wieczorem, aby wczesnym rankiem dojechać do Monterrey w Meksyku. Ponieważ podobno na granicy USA - Meksyk bywa niebezpiecznie, uznaliśmy, że transport autobusowy zapewni nam wystarczającą ochronę. Generalnie podróżowanie po Meksyku autobusem jest dość popularne i niedrogie, więc raczej tego będziemy się tu trzymać.
     W autobusie byliśmy jedynymi białymi turystami. Reszta osób to Meksykanie, łącznie z kierowcą. Wszelkie informacje przekazywane były po hiszpańsku i nic z tego nie rozumieliśmy. W tym języku potrafimy tylko tymczasem zamówić piwo ;-) Nocna jazda autobusem ma ten plus, że można po prostu spać i czas szybciej zleci. Tym razem musieliśmy obudzić się na odprawę graniczną.
     Celników amerykańskich nawet nie zobaczyliśmy. I niestety to dla nas niedobrze, bo nie zabrali nam karteczek wyjazdowych z USA, które mamy wpięte w paszportach. Dla nich więc nadal jesteśmy na terenie Stanów i sami musimy teraz się martwić, gdzie im te kartki odesłać. Inaczej wyjdzie na to, że nie opuściliśmy ich kraju w terminie i następnym razem nie wjedziemy. Mamy teraz co załatwiać.
     Pierwsze spotkanie z celnikami meksykańskimi to wydanie formularza migracyjnego. Koleś nie wiedział nawet, czy Polacy potrzebują wizę do Meksyku. Nie wiedział co z nami zrobić, więc wrobił w to młodszego stażem kolegę. A niech się młody martwi i szuka w komputerze. Ponieważ ważne wizy amerykańskie mamy wbite w starych paszportach, to jeździmy z dwoma. Stary jest oczywiście przedziurkowany (oprócz strony z wizą), ale młodemu celnikowi nie przeszkadzało to wcale. Wystawił nam formularze na stare paszporty. Dopiero musieliśmy go uświadomić, że lekko się nie zna na swojej robocie. Podczas całej procedury panowie nawet na nas nie spojrzeli. Pomieszczenie wyglądało jak, za przeproszeniem, pokój ciecia w najgorszym PeGieeRze.
     Kontrola celna bagaży polegała na tym, że pan celnik poprosił jedną osobę z całego autobusu na ochotnika do sprawdzenia walizy. Ochotnik wyszedł, wrócił za trzy minuty i pojechaliśmy dalej. Po przekroczeniu bramek kierowca zjechał na bok i  powiedział coś po hiszpańsku. Wszyscy zaczęli bić brawo i wyciągać z kieszeni napiwki dla kierowcy za szybkie i bezproblemowe przekroczenie granicy. Pamiętamy u nas takie czasy na granicy z Czechosłowacją ;-)
     W poczekalni na dworcu w Nuevo Laredo była taka oto kapliczka.


     Przesiedliśmy się tu wszyscy do innego autobusu i pojechaliśmy dalej. Mnie się nawet już przymknęło oko, a tu autobus się zatrzymuje. Miejsce wygląda jak opuszczona, wielka stacja benzynowa dla ciężarówek. Przy stolikach piknikowych siedzi dwóch bezdomnych kolesi i czytają jakieś gazety. Oświetlenie bardzo marne. Nagle nasi "bezdomni" wychodzą z cienia i okazują się kolejnymi celnikami, a "gazety" to jakieś ichniejsze książki kontrolne. Rzucają okiem na bagaże, a jeden z nich wchodzi do autobusu sprawdzić paszporty. Dopytaliśmy na migi, czy nie potrzebujemy pieczątek w paszporcie. Pan wyjaśnił, że nie i wskazał na formularz migracyjny. Tam mamy pieczątkę, więc niby ile byśmy ich chcieli dostać? No trudno! Zobaczymy co na to powiedzą celnicy przy wyjeździe z Meksyku. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli się tutaj osiedlić...
     Stąd już spokojnie pojechaliśmy do celu. Cała ta odprawa była (delikatnie mówiąc) śmiechu warta. Nie wiem jak oni walczą z przemytnikami, bo my mogliśmy wwieźć stado słoni. Lewe paszporty też by przeszły, bo nikt im się zbytnio nie przyglądał. Jakieś bramki, wykrywacze metalu, prześwietlenie bagażu? Zapomnijcie! Żenada!!!
     Dworzec autobusowy w Monterrey przypomniał nam trochę stary dworzec kolejowy w Katowicach. Szary, brudny, ze sklepikami typu "wszystko i nic". No i płatne toalety - jak w ojczyźnie! ;-) Za to bankomatów do wyboru, do koloru. Banknoty też całkiem ładne.







     Poczekaliśmy tu godzinkę, aż zrobiło się jasno za oknami i wyruszyliśmy do wyszukanego wcześniej hostelu. Trochę się zakręciliśmy, ale w końcu dotarliśmy. Potargowaliśmy się przy pomocy kalkulatora w telefonie i możemy odpocząć po nocnej podróży.
     Witamy w Meksyku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz