poniedziałek, 21 listopada 2011

Przyziemnie

     Podróżowanie nie składa się z samych przyjemności. Trzeba też pamiętać o bardziej przyziemnych sprawach, które same się nie załatwią. Zakupy, przygotowanie posiłków, zmywanie, no i przede wszystkim pranie. Nie da się zabrać do plecaka całej szafy, a nawet gdyby to i tak od czasu do czasu przeprać coś trzeba. Ponieważ dzisiaj co chwila leje deszcz i nie da się nic zwiedzać, postanowiliśmy spożytkować chwilę na oporządzenie naszej garderoby.
     Drobne rzeczy typu bielizna, skarpetki, koszulka pierzemy na bieżąco ręcznie i ewentualnie dosuszamy na klimatyzatorach z funkcją dogrzewania. Nie zawsze jest jednak czas na wyschnięcie grubszych ciuchów (spodnie, bluza) więc większe pranie robimy jak kończą się czyste zapasy.
     Na szczęście w USA nie mamy z tym najmniejszego problemu. Tutaj w każdym mieście w ciągu 5 minut można znaleźć pralnię samoobsługową.


     Z reguły jest to kilkanaście pralek automatycznych o różnej pojemności i podobna liczba automatycznych suszarek do prania. Większe pranie, większa pralka, większa cena. Proszek można kupić na miejscu.


     Widzieliśmy też pralnie giganty, gdzie było po kilkadziesiąt urządzeń. Tutaj korzysta z tego bardzo wiele osób i to niekoniecznie biednych. Taki styl życia. Podjeżdża się z koszem prania do pralni, wrzuca pieniążka, pierze się, suszy pranie, ładuje czyste rzeczy do auta i do domu. Godzinka, może półtorej, 2 - 5 dolarów i załatwione.


    Nam bardzo ułatwiają sprawę suszarki, gdyż nie mamy problemu z mokrym praniem. Poza tym gorące powietrze powoduje, że rzeczy nie są tak bardzo pogniecione i śmiało możemy wkładać je na grzbiet i nie straszyć. A schludny wygląd to połowa sukcesu przy łapaniu stopa. 


     Największe pralki są naprawdę duże i rzekłabym "rodzinne". W niektórych pralniach były zamontowane telewizory, aby czas oczekiwania szybciej płynął. Były też pralnie z darmowym dostępem do internetu, czyli taka kafejko-pralnia internetowa. W innych można zostawić pranie na kilka godzin i odebrać je równiutko poskładane przez obsługę.


     Tego posta dedykujemy naszemu przyjacielowi z Gliwic - Michałowi W. , którego bardzo interesują nasze przyziemne sprawy w tej podróży :-)

     Jeżeli ktoś woli się oddać bardziej duchowym i poetyckim klimatom, to zapraszamy do lektury bloga Michała "Kraina Zielonego Pojęcia". Przy okazji serdecznie pozdrawiamy Michała i bardzo dziękujemy za wsparcie słowne i duchowe podróżowanie z nami ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz