piątek, 4 listopada 2011

Elvis żyje!

     Cała noc w autobusie, czyli dwa w jednym - nocleg i daleki transport. Zgodnie z pogodą kierujemy się już w cieplejsze rejony, na południe. Tymczasem wybraliśmy Memphis.
     Na początek trochę zamieszania z noclegiem. Zarezerwowany hotel musieliśmy odwołać, gdyż okazało się, że autobus dojeżdża do niego tylko dwa razy dziennie - skoro świt i późnym popołudniem. Bez samochodu to dla nas więzienie, bo lokalizacja na zadupiu. Ale kto mógł przypuszczać, że w tak dużym mieście będzie taka kiepska komunikacja miejska? Na szczęście wszystko udało się odkręcić i znaleźliśmy hotel w innej okolicy. To znaczy zadupie jeszcze większe, ale częściej jeżdżą autobusy.
     Miało być cieplej, a tu dzisiaj jednodniowe załamanie pogody i znowu musimy ubrać się na cebulkę. Pogoda nam jednak niestraszna i jedziemy do Graceland.


    Jest to prawdopodobnie najbardziej znana posiadłość w Memphis. Jej gospodarzem był sam król rock and rolla - Elvis Presley.


     Na teren posiadłości wjeżdża się przez charakterystyczną bramę z nutkami. Całość ogrodzona jest niewysokim, kamiennym murem. Fani z całego świata składają na murze podpisy i podziękowania za twórczość. Trudno znaleźć miejsce na nowy wpis. Jeśli ktoś z Was się tam wybierze, to niech spróbuje odnaleźć nasze podpisy ;-)




    W domu zachowano oryginalne wnętrza. Można zobaczyć salony, sypialnie, jadalnie, kuchnie, pokój telewizyjny i bilardowy. W latach 50 - 70-tych XX wieku wyposażenie musiało rzucać na kolana nowoczesnością. Dzisiaj wywołuje lekki uśmieszek, chociaż pokazuje bogactwo właścicieli. Witraże, szlachetne materiały, skóry, sprzęt audiowizualny, ściana z wodospadem...







     Każdy mieszka tak jak lubi, ale kolejne pomieszczenia zrobiły na nas piorunujące wrażenie. Dorobek muzyczny Elvisa jest naprawdę ogromny. Pomieszczenia z nagrodami oraz złotymi i platynowymi płytami to jest coś! Miano "króla" jest tu w pełni uzasadnione.



     Całość uzupełniają nagrania z koncertów, wywiady z Elvisem i osobami z jego otoczenia. Kolekcja bogato zdobionych  kostiumów estradowych pozwala przenieść się na chwilę w klimat koncertowy.




     Presley był wielkim fanem motoryzacji i nie oszczędzał na samochodach i ukochanych motocyklach. Wiele egzemplarzy zostało wyeksponowanych dla zwiedzających.


     Dostojne Rolls-Royce, różowy Willys czy kolorowe Cadillac'ki. Motocykle, skutery śnieżne a nawet zimowe drewniane sanki oraz traktor. Elvis cieszył się życiem i korzystał w pełni z zarobionych pieniędzy.






     Posiadał dwa samoloty odrzutowe. Wyposażone oczywiście na specjalne zamówienie. Umywalka, krany, a nawet klamry od pasów bezpieczeństwa pokryte są 24-karatowym złotem. Salon, sypialnia, pełna łączność telefoniczna z załogą i resztą świata. "Król" uwielbiał latać i często spontanicznie zwoływał załogę, bo właśnie chciał sobie zrobić podniebny spacer. Kiedyś samolotem zabrał swoją córkę na drugi koniec USA aby mogła pobawić się śniegiem, którego wcześniej nie widziała. Po krótkiej zabawie wrócili do domu.




     Wychodząc z każdej ekspozycji trzeba obowiązkowo przejść przez sklepik z pamiątkami. Tak sobie to sprytnie wykombinowali - a może się jednak na coś skusisz? Dominują koszulki, kubki, czapeczki, naklejki, ołówki, kieliszki i wszystkie inne standardowe wynalazki pamiątkowe. Większość Made in China. Dużo jest też książek poświęconych Elvisowi i jego twórczości. No i oczywiście pełna dyskografia, nagrania z koncertów i filmy z jego udziałem.




      Naszą uwagę przykuła replika gitary Elvisa w efektownym, skórzanym pokrowcu. Produkowana w limitowanej edycji i ze specjalną ceną.



    Dla zagorzałych fanów są też do kupienia repliki strojów Elvisa. Ceny w tysiącach dolarów. Chętnych pewnie nie brakuje.


     Grześ spotkał Elvisa w jednym ze sklepików, ale nie wiem kto kogo się bardziej wystraszył ;-)


   Elvis Presley spędził tutaj większość swego życia, tu rozpoczął karierę, tu też w końcu zmarł i został pochowany. Okoliczności jego śmierci pozostają tajemnicą. Zmarł w wieku 42 lat. Protokół z sekcji zwłok ma być publicznie odczytany 50 lat po jego śmierci, czyli w roku 2027.


     Chociaż Graceland warto odwiedzić, to sprawiło na nas wrażenie nieco zapuszczonego. Przydałaby się tam ręka porządnego gospodarza, aby doprowadzić wszystko do czasów świetności. Elvis zapewne pogoniłby towarzystwo do roboty.
    Nie mniej jednak slogan "Elvis żyje!" ma w sobie dużo prawdy. Każdy słyszał utwory Elvisa i każdy rozpozna go na zdjęciu. Nogi same zaczynają podskakiwać przy pierwszych dźwiękach jego piosenek a rock and roll ma się przecież nie najgorzej.

2 komentarze: