wtorek, 21 sierpnia 2012

Ale Sajgon!

     Powiedzenie "Ale Sajgon!" oznacza u nas totalny bałagan, bezład, chaos, brak organizacji. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej pozytywna i zaskakująco poukładana.
     Sajgon to dawna nazwa największego miasta Wietnamu. Obecnie nazywa się ono Ho Chi Minh, ale potocznie nadal króluje stary dobry Sajgon. Również pod tą nazwą miasto bardziej kojarzone jest na świecie. Dotarliśmy do niego wczesnym rankiem i ku naszemu zdziwieniu wysadzono nas przed obiecaną agencją turystyczną. Ilość tanich hoteli przyprawia o zawrót głowy, więc szybko zakotwiczyliśmy w jednym z nich. Co byśmy złego o Wietnamie nie napisali, to w jednej kwestii musimy go pochwalić - standard hoteli w tym kraju jest naprawdę wysoki. Nawet nasze tanie pokoiki mogły spokojnie konkurować z droższymi miejscami. Najniższa cena za najlepszą jakość pokoi - to właśnie duży plus dla Wietnamu.
     Miasto jest bardzo żywe, zatłoczone i głośne, ale o niebo bardziej przyjazne turystom niż Hanoi.



     Ludzie uśmiechają się odruchowo i są bardzo otwarci na innych. Nawet jeżeli chcą cię policzyć trochę za dużo, to zrobią to z uśmiechem i poczuciem humoru, a nie po chamsku i z agresją w oczach i głosie, jak ich rodacy z północy kraju. 
     W Sajgonie stare budowle przeplatają się z nowoczesnymi wieżowcami, a wszystko ładnie ze sobą komponuje.


     Obok strzelistej Katedry Notre Dame ...


     ... znajduje się wspaniały, stary budynek, który na pierwszy rzut oka skojarzył nam się z dworcem kolejowym.


     W rzeczywistości jest to Poczta Główna, której stalową konstrukcję zaprojektował sam Gustave Eiffel (tak, tak - ten od paryskiej wieży!). Równie piękna na zewnątrz jak i w środku, jest niepodważalną perełką Sajgonu.


     Wspaniale prezentuje się również pieczołowicie odrestaurowany budynek Opera House.


     Mnóstwo systematycznie pielęgnowanej zieleni pozwala zrelaksować się w centrum wielkiego miasta i cieszyć oczy pomysłami szalonych ogrodników.


     Drapacze chmur wyrastają tu jak grzyby po deszczu i wszędzie widać rozpoczęte budowy nowych wieżowców. Obecne zachwycają kształtem i wykonaniem. Czy aby na pewno nadal jesteśmy w Wietnamie?




     Nawet ilość jadłodajni, smak i wybór potraw jest zupełnie inny niż na północy. Tu znowu możemy jeść w ulicznych knajpkach i kupować jedzenie na straganach. Z przyjemnością wychodzimy z pokoju wiedząc, że tuż za rogiem będzie pyszne jedzonko i uśmiechnięta pani, serwująca ogromną michę przepysznej zupy.


     Mimo miejskiego tempa życia jest tu również czas na pogawędkę, odpoczynek przy mrożonej kawie czy krótką drzemkę w miejscu pracy ;-)


     Jedynie ruch uliczny najbardziej pasuje do powiedzenia "Ale Sajgon!'. W mieście jest około 6 milionów (!) skuterów, więc ulice przypominają bardziej rzekę tych pojazdów, niż miejską drogę. Samochody są zdecydowaną mniejszością. Podatek przy ich kupnie sięga nawet 200%, więc na taki luksus mogą sobie pozwolić naprawdę najbogatsi. Ale sądząc po markach tutejszych aut - bogatych ludzi w Sajgonie nie brakuje i muszą mieć naprawdę grube portfele. Skuterki jednak królują!




     Poniższe filmiki zabiorą was na chwilę na ulice Sajgonu. Hałas takiej ilości pojazdów jest dosyć uciążliwy ...

     ... ale całość przedstawienia lepiej prezentuje się z wysokości. Niestety za szybą gubią się odgłosy ulicy. Wyraźnie jednak widać, że wszystko przebiega bardzo płynnie, mimo dosyć swobodnej interpretacji przepisów ruchu drogowego ;-)

1 komentarz: