środa, 22 sierpnia 2012

Co to Cu Chi?

  Kilkadziesiąt kilometrów na północ od Ho Chi Min znajdują się słynne tunele Cu Chi. Po ekspresowym zwiedzaniu tuneli Vinh Moc w rejonie DMZ mieliśmy mieszane uczucia co do wyboru kolejnej wycieczki. Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się je zobaczyć, aby mieć szerszy obraz wojennych poczynań w Wietnamie.
     Wyjechaliśmy tuż po śniadaniu i pokonanie 40 km zajęło nam około 1,5 godziny. Tutaj nie jeździ się szybko, nawet jeśli warunki drogowe na to pozwalają. Powolutku, byle do celu ... W międzyczasie zatrzymaliśmy się jeszcze w państwowym zakładzie pracy dla osób niepełnosprawnych. Warunki pracy pozostawiają tu wiele do życzenia, ale bez tego ci ludzie skazani byliby na żebranie albo tułanie się po ulicy. Dzięki swoim zajęciom czują się potrzebni i zarobią parę groszy dla rodziny. Ich praca wymaga mnóstwa cierpliwości, ponieważ wykonują naprawdę drobiazgową robotę. Niektórzy wycinają z muszli misterne kształty, którymi inni wyklejają obrazy, naczynia, meble ...



     Inni nanoszą na drewniane deseczki ażurowe wzory, które ich koledzy wyklejają pokruszonymi skorupkami jajek. Zrobienie jednego średniej wielkości egzemplarza zajmuje kilka dni.


     Jeśli ktoś nie posiada zdolności artystycznych również znajdzie tu zajęcie. Gotowe wyroby trzeba jeszcze pokryć laką ...


     ... którą później należy usunąć z niektórych elementów obrazów. Zajęcie żmudne i brudne, ale ludzkie ręce dają sobie z nim radę najdokładniej.



     Gotowe wyroby sprzedaje się w całym Wietnamie i mogą być naprawdę ciekawą pamiątką z tego kraju. Dobrze było zobaczyć, że rzeczywiście są ręcznie robione i dają zajęcie ludziom bardzo tego potrzebującym.
     Stąd już niedaleko było do docelowego miejsca wycieczki. Najpierw zaprowadzono nas do "sali kinowej", w której obejrzeliśmy krótki film dotyczący historii rejonu Cu Chi.


     Budowane gołymi rękami i prostymi narzędziami podczas kilku wojen ostatecznie osiągnęły rozmiar 250 km długości. Podczas wojny wietnamskiej sieć tuneli była bazą i schronieniem dla żołnierzy Viet Congu, co ostatecznie bardzo przyczyniło się do pokonania wojsk amerykańskich. Mimo usilnych prób tunele Cu Chi nie zostały rozpracowane przez siły wroga. Partyzanci zajmowali je przez 6 lat. Były dla nich domem, szpitalem, punktem komunikacyjnym, spiżarnią i magazynem broni w jednym. Były niesamowicie niskie i wąskie - około 80 cm wysokości i 70 cm szerokości. W porównaniu z tymi cywilne tunele Vinh Moc można określić mianem luksusowych. Dla potrzeb turystycznych fragment tunelu został znacznie powiększony, aby zachodni przybysze mogli sie w ogóle do niego zmieścić. Wietnamczycy są drobni i niezbyt wysocy, ale i tak poruszali sie tunelami w kucki, na kolanach lub czołgając się.


     Dziesiątkowani przez malarię mieli w tunelach dodatkowe, groźne towarzystwo. Nietoperze, mrówki, trujące pająki i stonogi, skorpiony i całą masę drobnych pasożytów. W dzień wychodzili z tuneli bardzo rzadko, ale trzeba było zrobić dostawy żywności, zaminować kolejny teren i przygotować niespodziewane pułapki dla amerykańskich żołnierzy. Pomysłowość, prostota wykonania i ogromna skuteczność "niespodzianek" powoduje ciarki na plecach. Często wykorzystywano stare sposoby przeznaczone wcześniej do chwytania zwierzyny, którą teraz mieli być ludzie. Zakamuflowana zapadka i czekające na jej dnie bambusowe kolce nie wróżyły dobrze potencjalnej ofierze. 


     Podobne narzędzia wykonywane były zarówno przy użyciu bambusowych ostrzy, jak i z metalu uzyskanego z przetopionych bomb amerykańskich. Obie strony wojny nie miały łatwego życia, a pomysłowość "na przetrwanie" wojennej zawieruchy przekraczała wszelkie granice fantazji. Na przykład sandały wykonywano ze zużytych opon, a ich trwałość podobno bije na głowę wszystkie wyroby dzisiejszych firm obuwniczych.


     Zwiedzania samych tuneli podczas wycieczki było niewiele. Oprócz jednego dostosowanego wymiarami do zachodnich turystów był jeszcze tylko krótki odcinek innego tunelu w oryginalnych rozmiarach. Jednak z całej grupy tylko jeden chłopak i ja zdecydowaliśmy się przecisnąć przez niego. Reszta stwierdziła, że brudno, ciasno i w ogóle. No ale po to się tu w końcu przyjechało! Tu już była jazda bez trzymanki - naprawdę trzeba się było mocno poskładać w kucki i "iść" małymi kroczkami trzymając się za kostki stóp. Nie podłączono tu elektryczności i spory odcinek człapało się w całkowitej ciemności. Tak, dopiero w tym tunelu można było poczuć niedogodności tamtych czasów. Niewiarygodne, jak można tam było żyć przez kilka lat ...
     Przed wojną teren porośnięty był gęstą dżunglą, którą amerykańskie bombardowania całkowicie zniszczyły. Księżycowy krajobraz po wojnie, z licznymi kraterami po bombach, zaczął jednak szybko zarastać i teraz rosną dookoła całkiem spore drzewa. Tunele Cu Chi są  jednak zapewne traumatycznym wspomnieniem zarówno dla ocalałych wietnamskich partyzantów jak i amerykańskich żołnierzy ...

1 komentarz:

  1. To musiała być okropna wojna! Ale wszystko ma swój koniec - powymądrzał sie - Michał

    OdpowiedzUsuń