czwartek, 16 sierpnia 2012

Klimatyczne Hoi An

     Z Hue przejechaliśmy do Hoi An. Tym razem zwykłym autobusem, bo to tylko trzy godziny jazdy. Ponownie wysadzono nas na dworcu, a nie przed drzwiami agencji, jak to wcześniej obiecywano. Na szczęście Hoi An jest niewielkim miastem i wszędzie można dotrzeć na pieszo. Oczywiście taksiarze tłumnie obstąpili wysiadających z autobusu turystów, ale tylko nieliczni dali się złapać na krótką i niezbyt tanią podwózkę. My podreptaliśmy powolutku i po ominięciu drogich hoteli przy głośnej, głównej ulicy znaleźliśmy rozsądny nocleg w cichym zaułku. 
     Miasto uznane jest za perełkę Wietnamu i rzeczywiście ma niepowtarzalny urok i klimat. Czyste, wąskie uliczki starego miasta, z niewielkimi domami i piękną zielenią zachwycą każdego.


     Również widok od strony rzeki Thu Bon jest malowniczy. Łodzie z namalowanymi oczami dodają miejscu kolorytu. A po co łodziom oczy? Żeby wszystkie stworzenia pływające w wodzie myślały, że nie mają w starciu z wielkim potworem żadnych szans. Ucieczka jedyną drogą ratunku ;-)


     Hoi An od zawsze było miastem kupców i tak pozostało do dnia dzisiejszego. Niemal w każdym budynku, na parterze, znajduje się sklep, zakład krawiecki lub szewski, knajpka, restauracja i co tylko jeszcze do głowy przyjdzie. Miasto słynie z szybkich i tanich usług krawieckich. Można tu przyjechać na weekend z dowolnym katalogiem, powiedzieć "poproszę to, tylko w innym kolorze" i za kilka, góra kilkanaście godzin wszystko będzie gotowe do odbioru. Tak samo można zrobić z sukienką czy garniturem, płaszczem, torebką czy butami. Klient nasz pan!




     Mniej więcej 20 lat temu władze Hoi An wymyśliły wyburzenie tej klimatycznej, ale nadszarpniętej zębem czasu starówki. W jej miejsce miały powstać bloki mieszkalne. Na szczęście w pobliskim miasteczku przebywał mądry człowiek z ... Polski. Kierował on wieloma pracami konserwatorskimi na terenie Wietnamu i wiedział, że zlikwidowanie tego miejsca będzie wielką stratą dla miasta. Odważnie przeciwstawił się pomysłowi, namówił władze do odrestaurowania zaniedbanego centrum i przystosowania go do ruchu turystycznego. Przyczynił się też do wpisania Hoi An na listę UNESCO. Dzięki wszystkim jego poczynaniom jest to obecnie jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Indochinach. Chociaż Kazimierz Kwiatkowski zmarł pod koniec zeszłego stulecia, to mieszkańcy Hoi An będą mu na zawsze wdzięczni za mądrość i odwagę, jaką wykazał się w swoich poczynaniach. W dowód uznania postawili w centrum starówki pomnik "Kazika", jak zdrobniale go tu nazywali. 


     Hoi An podoba się nam również dlatego, że ma mnóstwo knajpek i ulicznych straganików z pysznym jedzeniem. Właściwie im bardziej przemieszczamy się na południe, tym bardziej Wietnam nam się podoba i spotyka nas mniej przykrych niespodzianek. Na pewno jest o niebo lepiej niż było w Hanoi!
     Znajduje się tu też Most Japoński, będący jedynym krytym mostem (a właściwie mostkiem) na świecie ze świątynią buddyjską w środku. W wieczornym oświetleniu wygląda wyjątkowo uroczo.


     Niepowtarzalny klimat miasto zawdzięcza setkom jedwabnych lampionów rozwieszonych przy budynkach, na drzewach, dekorujących ulice... Można je też kupić w naprawdę symbolicznych cenach, ale zanim znajdą nowego właściciela zdobią wieczorne stragany.




     Zacumowane na nocny odpoczynek kolorowe łodzie odbijają w rzecznej wodzie swoje oczyska, czym rzeczywiście mogą przerazić niejedną żabę.


     Skuterkowe wycieczki bardzo nam odpowiadają i tym razem również nie odpuściliśmy sobie tej przyjemności. Mamy już nawet rozeznanie, który pojazd jest wygodny, a którego lepiej nie brać, bo będziemy się na nim męczyć. Wypatrzyliśmy nasz ulubiony i zapłaciliśmy za cały dzień. Pani nawet nie spytała o nazwisko, paszporty, czy w którym hotelu mieszkamy. Dziwny ten kraj ... Dostaliśmy mapkę okolicy i w drogę! Ale o tym następnym razem ;-)

1 komentarz:

  1. No, nareszcie uroczy zakątek. I to nawet z Polakiem.
    Pozdrawiam!
    Michał

    OdpowiedzUsuń