niedziela, 19 sierpnia 2012

Przystanek Nha Trang

     Z Hoi An kontynuujemy naszą podróż po Wietnamie z otwartym biletem autobusowym. Dzisiaj czeka nas dalszy przejazd, więc rezerwujemy nocny transport sleeping busem. Wieczorem stawiamy się o umówionej godzinie w agencji odpowiedzialnej za owe przejazdy. Razem z nami czeka jakieś 15 osób. W pewnej chwili ktoś z agencji informuje wszystkich, że mamy iść za panem (jadącym na skuterku), który zaprowadzi nas na dworzec autobusowy. Niedaleko ... Wszyscy zbierają swoje bagaże i drepczą raźnie za skuterkowym przewodnikiem. Po kilkunastu minutach docieramy do dworca i czekamy jeszcze około pół godziny na autobus. Szybki załadunek i odjazd. Sleeping bus znowu pozostawia wiele do życzenia - wystające z podartej tapicerki metalowe elementy nie są najlepszym przyjacielem pasażera. Po dwóch minutach od wyjazdu z dworca zatrzymujemy się przy ... agencji, z której zagoniono nas na dworzec. Nie mogli stamtąd zabrać wszystkich, bez zbędnego dźwigania bambetli po mieście? Wietnamska kombinatoryka stosowana w czystej postaci! ;-)
     Toaleta w autobusie jest, ale wcześniej poproszono, aby jej nie używać, bo będzie śmierdziało w całym autobusie. Jesteśmy więc zdani na postoje kierowcy i wytrzymałość jego pęcherza. W końcu pan się zatrzymuje na tankowanie i oznajmia "pięć minut na toaletę". Wszyscy w pośpiechu robią co trzeba i wracają na miejsca. Kierowca (oraz "zapasowy" kierowca) również. Odtrąbił koniec postoju i odjeżdżamy. Po kilku minutach jazdy zatrzymujemy się w szczerym polu. Po chwili wsiada dwóch chłopaków, którzy dogonili nas skuterkową taksówką, bo kierowca zostawił ich na stacji benzynowej w toalecie. Brak słów do skomentowania! No ale w końcu jesteśmy w Wietnamie ;-)
     Już przymknęło nam się oko, kiedy dziewczyna z końca autobusu podeszła do kierowcy i nieśmiało oznajmiła, że obok niej siedział wcześniej chłopak, który po postoju "na toaletę" nie wrócił na miejsce. Zapasowy kierowca wykonał jakiś telefon (prawdopodobnie na ową stację benzynową) i znowu zatrzymaliśmy się na poboczu. No to pięknie!!! Jakby się dziewczę nie odezwało, to chłopak zostałby w środku nocy na wietnamskiej stacji benzynowej, po środku niczego, z bagażami w oddalającym się busie ... Rewelacja!!! Czekaliśmy na niego jakieś 20 minut, czyli odjechaliśmy już dosyć daleko. Podobnie jak poprzednicy dogonił nas skuterkiem, za który pewnie kazano mu słono zapłacić. A po wejściu do autobusu jeszcze grzecznie przeprosił kierowcę, że nie zdążył się wysikać (za przeproszeniem) na czas! Ponownie brak mi słów do skomentowania całości wydarzenia ...
     Dalej jechaliśmy już bez niespodzianek, ale nie mam pojęcia, czy aby na pewno nikt nie został jeszcze we wspomnianej toalecie ;-)
     Rano wysiedliśmy w Nha Trang, aby nie jechać znowu 24 godzin jednym ciągiem. Jedna noc w tym mieście to i tak zbyt długo, chyba że lubi się cały dzień leżeć na plaży. Jest to typowy kurort nadmorski, ale trzeba przyznać, że bardzo ładnie zorganizowany i oferujący tanie noclegi w wysokim standardzie. Pokręciliśmy się tu tylko chwilę po mieście ...



     ... i poszliśmy rzucić okiem na Morze Południowochińskie. Bardzo ładna, szeroka plaża z miękkim piaskiem, niestety dosyć mocno zaśmiecona. Odrobina porządku i byłoby cudownie.


     Niemiłosierny upał zwala z nóg również miejscowych. Nawet zaprawiona w bojach sprzedawczyni kokosów poddała się krótkiej drzemce regenerującej ;-)


     Tylko robactwu temperatura nie przeszkadza. Sądząc po rozmiarach - tutejszy klimat bardzo im odpowiada, a i do jedzenia nie trudno jest znaleźć smakowity kąsek ...


     Przed nami następna noc w autobusie. Tym razem trafił nam się wyjątkowo nowy i wygodny egzemplarz sleeping busa. Pełnowymiarowe koje pozwalają szybko przymknąć oko i podróż mija w rekordowo krótkim czasie. Ciekawe, jak spodoba nam się w ...

1 komentarz:

  1. Ale wietnamskie przygody autobusowe. Będziecie przynajmniej pamiętać!
    Pozdrowienia.
    Michał

    OdpowiedzUsuń