wtorek, 28 sierpnia 2012

Po królewsku

     Królestwo Kambodży jest monarchią konstytucyjną, na której czele stoi król, który tutaj "panuje, ale nie rządzi". Ma jednak co nie co ważnego do powiedzenia.  A król też człowiek i musi gdzieś mieszkać. Obecny - Norodom Sihamoni - zajmuje Pałac Królewski w Phnom Penh. Większość terenu jest odizolowana od nieproszonych gości, ale część królewskiej rezydencji została udostępniona do zwiedzania. Spacerkiem mieliśmy do tego miejsca jakieś sześć i pół minuty, więc pewnego popołudnia tam właśnie się wybraliśmy. Po drodze minęliśmy Muzeum Narodowe ...


     ... ale jakoś nie bardzo mieliśmy tego dnia ochotę chodzić po muzealnych salach.
     Efektowna trybuna honorowa przy placu defilad (jak to po naszemu nazwaliśmy) robi wrażenie kształtem i rozmiarami.


     Na teren królewskiego kompleksu weszliśmy po obowiązkowym zakupie biletów. Nie było jednak żadnej kontroli, której w tak ważnym miejscu można by się spodziewać. Pierwsza ukazała się naszym oczom Sala Tronowa i sąsiednie budynki. Wszystko skąpane w wypielęgnowanej zieleni ogrodów królewskich.


     Wystrój Sali Tronowej kapie złotem, ale można to podziwiać tylko przez otwory drzwi i okien. W dodatku nie można robić zdjęć wnętrza. Uwierzcie na słowo - tu kambodżańskiej biedy nie widać.
     Większość budowli pomalowana jest na złoto-żółto-białe kolory, z czerwonymi elementami dekoracyjnymi. W mniejszych budynkach znajdują się szaty królewskie na specjalne uroczystości, zbiory instrumentów muzycznych i innych przydasi potrzebnych podczas ważnych ceremonii. Niestety - no fotos ;-(
     Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się rozległy dziedziniec z różnej wielkości stupami (również królewskimi) i pomnikiem króla Norodoma. Wszystko ponownie w otoczeniu kwiatów i zieleni.




     Uwagę przykuwa również misternie zdobione Sanktuarium Księżniczki Norodom Kantha Bopha.


     Główną atrakcją całego kompleksu jest Srebrna Pagoda, której podłoga została wyłożona około pięcioma tysiącami srebrnych, grawerowanych płytek.


     Znajdują się tu też bogato zdobione złotem i diamentami posągi Buddy oraz figura Szmaragdowego Buddy (który tak naprawdę wykonany jest z kryształu w kolorze szmaragdowym). Mnóstwo tu drogocennych przedmiotów i czuliśmy się trochę jak w skarbcu. Niestety - no fotos ;-( i czujni strażnicy co kilka kroków.
     Na niewielkim, mocno zarośniętym wzgórzu ukryta jest jeszcze jedna nieduża świątynia. W środku i wokół niej kolejne posągi Buddy, które zawsze robią na nas pozytywne wrażenie.



     Dobrobyt i bogactwo jakie można tu zobaczyć na chwilę przyćmiewają biedę i wszechobecne kalekie ofiary min, żebrzące również nieopodal, tuż za murami królewskich posiadłości. Kontrast ogromny i brak słów do szerszego komentarza. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo wszystko Kambodżańczykom będzie się wiodło co raz lepiej ...

2 komentarze:

  1. No, żyjecie (prawie) po królewsku!
    U nas... ostra debata sejmowa. Poczekajcie trochę, aż się skończy. Trochę to potrwa...

    Pozdrowienia, jak zwykle.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj! Daleko nam do tego! Nie chciałbyś spać w niektórych naszych pokojach hotelowych ;-)

      Usuń