niedziela, 22 kwietnia 2012

Dożynki

     Po wjechaniu do Christchurch dziwiliśmy się mocno ilości robót drogowych, zasieków w centrum miasta i budynków w bardzo kiepskim stanie. Dopiero po dłuższej chwili przypomniało nam się, że to miasto zostało w 2010 roku w dużym stopniu zniszczone przez trzęsienie ziemi. Najbardziej ucierpiało centrum, które nadal jest zamknięte dla wszelkiego ruchu i jeszcze długo takie pozostanie. Odgrodzone od życia ulice straszą pustką i robią przygnębiające wrażenie ...



     W miejscowej bibliotece nadal nie uporano się z uporządkowaniem księgozbiorów. Na siatkach ogrodzeń ludzie przyczepiają bukieciki kwiatów ku pamięci ofiar trzęsienia. Są też petycje o uratowanie mocno nadwyrężonej kataklizmem, zabytkowej katedry, która niegdyś była dumą miasta.


     Ścisłe centrum stara się normalnie funkcjonować. Tymczasowo sklepy, restauracje, banki, poczta i inne instytucje zorganizowano w kontenerach. Aby poprawić nastrój mieszkańcom wszystko poustawiano fikuśnie i pomalowano w jaskrawe kolory.



     Niestety tuż obok nadal toczy się walka z uprzątaniem miasta. Ludzie patrzą jak ich miasto dosłownie powstaje na nowo ... Najpierw trzeba jednak zburzyć budynki, które nie nadają się już do uratowania ... Smutne widoki, a odgłos kruszonego żelbetu nie jest przyjazny dla ucha ...




     Aby wróciły nam dobre humory postanowiliśmy znaleźć nocleg za miastem. Zachód słońca nad zatoką zdecydowanie ułatwił powrót do dobrej formy.


     Dzisiaj dojechaliśmy do jednego z miasteczek umiejscowionych w tych przecudnych zatoczkach na półwyspie Banks. Ta kraina powstała w wyniku wybuchu dwóch wulkanów, które na szczęście na dzień dzisiejszy są już nieczynne.



     Akaroa leży w baaardzo malowniczym miejscu i jest baaardzo klimatycznym miasteczkiem.


     Te garaże to oczywiście domki dla łódek, których tutaj mnóstwo.



     W dodatku trafiliśmy akurat na ... festyn dożynkowy. Stragany z regionalnymi wyrobami aż uginały się od smakołyków. Przetwory owocowe, wino, sosy, wędliny, oliwy ... Marynowane cytryny były wyśmienite!




     Grześ był w siódmym niebie i próbował wszystkiego niejednokrotnie ;-) oblizując paluszki do ostatniego okruszka ;-)



     A najlepsze ławki na taką imprezę są oczywiście z kostek słomy.


Oj, będzie nam brakowało tych nowozelandzkich krajobrazów ...

1 komentarz:

  1. No, ciekawe, dokąd teraz?
    Ciekawy, ciekawy, wsadź nos do kawy... (niestety nie wolno mi pić kawy!)
    U nas wiosennie i niebrzydko!
    MW

    OdpowiedzUsuń