czwartek, 6 września 2012

Przestępcy z Ta Prohm

     Ciąg dalszy zwiedzania Angkoru rozpoczęliśmy od ruin Spean Thma. Są to pozostałości kamiennego mostu prowadzącego niegdyś nad rzeką Siem Reap. Został on wybudowany z rzeźbionych kamieni pochodzących z rozebranej wcześniej świątyni. Pozostało z niego naprawdę niewiele, ale porośnięty wielkimi drzewami i mchem stanowi malowniczy obrazek przy jednej z głównych dróg pomiędzy większymi świątyniami.



     Stąd już szybko dojechaliśmy do świątyni Ta Prohm. Budowana na przełomie XII-XIII wieku przez kilkadziesiąt tysięcy robotników uznawana jest za jedną z najpiękniejszych w kompleksie Angkor.


     Przez stulecia zarosła ją dżungla, ale w dużej mierze udało się oczyścić teren i budowle z bujnej roślinności. Poza tym postanowiono ją zachować w niemal takim stanie, w jakim zastali ją pierwsi Europejczycy. Na szczęście (i nieszczęście) ktoś wpadł na pomysł, aby zostawić niektóre okazy drzew wrastające w mury świątyni i rosnące na jej terenie.




     Na szczęście - ponieważ przeogromne drzewa tworzą wspaniały, niepowtarzalny klimat Ta Prohm. Przytłaczają swoją wielkością, a ich powykręcane konary i korzenie tworzą cudowne kształty.




     Na nieszczęście - ponieważ te same cudowne konary i korzenie wraz ze swoim wzrostem po prostu rozsadzają budowle. Drzewa o łacińskiej nazwie Tetrameles nudiflora (nie znalazłam polskiej nazwy) osiągają nawet 45 metrów wysokości, a ich potężne korzenie wcisną się wszędzie, aby tylko dobrze zakotwiczyć pozostałą część kolosa.




     Tetrameles nudiflora zwane są tu przestępcami, ponieważ ich niszczycielska siła potrafi zrujnować naprawdę potężne budynki. Obecnie rozrost drzew jest tu kontrolowany, a niektóre części świątyni wzmocniono drewnianymi lub metalowymi podporami. Mimo tego w niektórych miejscach wiszą tabliczki z ostrzeżeniem o grożącym zawaleniu.




     Niektóre konary są tak grube, że wyglądają jak ramię olbrzyma trzymającego w uścisku mięśni swoją ofiarę. Wygląda to niesamowicie ...


     W plątaninie lian i korzeni wypatrzyliśmy też twarz jednej z figur zdobiących mury świątyni. Chociaż nie jest tak spektakularna jak głowa Buddy w Ayutthaya, to i tak ciekawie się komponuje.


     Potężne drzewa stanowią o atrakcyjności Ta Prohm i spędziliśmy tu naprawdę dużo czasu podziwiając przepychanki sił natury z ludzkimi wytworami. 
     Następnie przedostaliśmy się do leżącej nieopodal świątyni Banteay Kdei. Zbudowana na przełomie XII-XIII wieku przez długi czas stanowiła lokum dla wielu mnichów. Stąd też zapewne wzięła się jej nazwa tłumaczona jako "Cytadela z celami".




     Kruchy kamień użyty do jej budowy oraz błędy w technice budowlanej spowodowały mocne zniszczenie świątyni. Nie mniej jednak jest warta zobaczenia i można w niej wypatrzeć misterne zdobienia.


     Liczne wieże świadczą o niegdysiejszej świetności tego miejsca.


     Tuż na przeciwko głównego wejścia do Banteay Kdei znajduje się zbiornik wodny Sras Srang. Ruiny na jego brzegu sugerują, że kiedyś stał tu pawilon widokowy, w którym odpoczywano podziwiając niebo odbijające się pięknie w tafli wody ...


     Dzisiejsze zwiedzanie Angkoru zakończyliśmy na krótkiej wizycie w niewielkiej, ale interesującej świątyni Prasat Kravan. Zbudowana w X stuleciu z rudej cegły została przez wieki mocno zrujnowana. W latach 30-tych XX wieku została oczyszczona z roślinności, a trzydzieści lat później podjęto się rekonstrukcji wież. Obecnie zachwyca swoją prostotą, symetrią i odmiennością na tle pozostałych kamiennych świątyń.


     Ale to jeszcze nie koniec przygody w Angkorze ...

2 komentarze:

  1. COŚ NA MOJA WYSTAWĘ!!!
    Dzisiaj wieczorem (ciśnienie podskoczyło - może przetrzymam)...
    Pozdrawiam!
    Michał

    OdpowiedzUsuń