sobota, 1 września 2012

Na podbój Angkoru

     Z Phnom Penh wyskoczyliśmy na chwilę do położonego nad Zatoką Tajlandzką miasta Sihanoukville. Zaprowadziła nas tam ciekawość - jak wyglądają kurorty i plaże w Kambodży - oraz chęć "nicnierobienia" choć przez chwilę. 
     Poza leżeniem na plaży, objadaniem się miejscowymi smakołykami i wylegiwaniem się do góry brzuchem nie ma tu nic do roboty. No chyba, że potrafi się nurkować! Grześ nie mógł odpuścić kolejnej okazji i ponownie wybrał się na zwiedzanie podwodnego świata. I ponownie wrócił naładowany pozytywną energią i zafascynowany tym, co dzisiaj zobaczył pod wodą. Niestety pora deszczowa na wybrzeżu okazała się bardziej deszczowa niż w głębi lądu i z leżenia na plaży niewiele skorzystaliśmy. Mimo wszystko wypoczęliśmy, gdyż w miasteczku panuje niesamowity spokój i atmosfera relaksu. Wszystko dopiero się tu buduje i rozwija. Za kilka lat pewnie nie będzie już tak kameralnie. Ale plaże są wspaniałe, infrastruktura co raz lepsza, ceny fantastyczne, jedzonko - mniaaam! Warto tu pobyć choćby 2-3 dni i odsapnąć między kolejnymi atrakcjami na liście.




     Po błogim wypoczynku w Sihanoukville wróciliśmy na jedną noc do Phnom Penh. Mieliśmy tam zostawione w hotelu duże plecaki i nie chcieliśmy znowu spędzić kilkunastu godzin w autobusie. Wybór był słuszny, bo właściciel hotelu nagrał nam jeszcze nocleg w Siem Reap, do którego wyruszyliśmy skoro świt. Droga trochę nam się dłużyła, ale jakoś wytrwaliśmy. Na dworcu odebrał nas tuk-tukowiec z hotelu i pomknęliśmy zobaczyć, co też za nocleg mamy umówiony. Szczęka nam opadła, kiedy zobaczyliśmy  super luksusowy hotel. Nawet byśmy na niego nie spojrzeli sami, bo wygląda na raczej drogi ;-) No ale jak już jesteśmy, to przecież nie uciekniemy. Najwyżej zrezygnujemy, bo obiecana nam niewielka cena raczej nie będzie możliwa do zrealizowania w tak ekskluzywnych warunkach. Normalnie stawki za pokój są tu duuużo wyższe (co sprawdziliśmy później w internecie). Jednak dzięki rezerwacji przez hotelarza z Phnom Penh zapłaciliśmy naprawdę symboliczną kwotę. Chociaż nie czujemy się swobodnie w tak luksusowych miejscach to za te pieniążki trudno było się nie zgodzić. Jakoś się przemęczymy w tych apartamentach przez kilka dni ;-)
     Siem Reap właściwie jest bazą turystyczną do zwiedzania kompleksu świątyń Angkor, gdyż w samym mieście i jego okolicy nie ma większych atrakcji. Kiedy Kambodża otworzyła się dla turystów miasto zaczęło się ekspresowo rozwijać. Wybudowano nawet międzynarodowe lotnisko i całą masę hoteli oraz restauracji. Wszystko jest naprawdę przyzwoicie zagospodarowane, a ogromna konkurencja zbija ceny do symbolicznego poziomu.



     Miasto zaczyna żyć dopiero wieczorem, kiedy wszyscy turyści wracają wygłodniali ze zwiedzania Angkoru. Szybko zapełniają się knajpki, robi się tłoczno na kilku nocnych bazarach. Pomimo tysięcy turystów jest to bardzo klimatyczne miejsce.



     Po jednodniowym zaaklimatyzowaniu się w Siem Reap również my wyruszyliśmy skoro świt na zwiedzanie najbardziej znanego miejsca w Kambodży. Jeszcze tylko zatankujemy tuk-tuka na stacji benzynowej ...



     ... i w drogę na podbój Angkoru ;-)

4 komentarze:

  1. na "rynku" jest klimatyczna knajpa z wiklinowymi fotelami, można tam zamówić węża do jedzenia - kobrę albo pytonga, w naprawde przystępnej cenie - warto spróbować ... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, widzieliśmy ;-) W innych knajpach serwowali oprócz tego żółwie, strusie, krokodyle ... Na straganikach można za grosze kupić pieczone węże, cykady, pająki, świerszcze, żaby i inne "paskudztwo". My poprzestaliśmy na aligatorze w USA i kangurze w Australii. Robactwo trochę zbyt ekstremalne jak dla nas ;-)

      Usuń
    2. Aha! Nie wiem, kiedy tu byłeś, ale teraz 90% knajp na "rynku" w Siem Reap ma wiklinowe fotele ;-))) a na jednej uliczce znajduje się co najmniej kilka lokali ... Wszystko rozwija się jak burza ;-)))

      Usuń
  2. A ja tam wolę pierogi ruskie w Barze Teatralnym!
    Buźka!
    Michał

    OdpowiedzUsuń