niedziela, 6 maja 2012

W Outback

     Każdego dnia przekonujemy się, że rozmiar Australii to nie jakaś tam popierdółka. Zanim dojedziemy do celu upłynie dobrych kilka dni. Tymczasem przemieszczamy się przez australijski outback, czyli po naszemu – wielkie zadupie. Bez obrazy! To wielkie zadupie podoba nam się niesamowicie.
     Odległości są tu ogromne a nie ma mowy o jeździe po zachodzie słońca. Ilość leżących przy drodze zwłok kangurów i emu mówi sama za siebie. Chcesz cało dojechać do celu – nie jedź nocą. W dzień kangury trzymają się z dala od drogi i nie są nawet w zasięgu obiektywu – bezpiecznie dla obu stron.
     Krajobrazy nie zmieniają się szybko i drastycznie. Zakrętów prawie nie ma, nawigacja mówi nam "skręć w lewo za 378 km". Pomimo tego staramy się dostrzegać zachodzące w otoczeniu zmiany.
     I tak na przykład po deszczu pojawiła się fantastyczna tęcza ...


     ... niebo nad sawanną ciągnie się w nieskończoność ...


     ... emu przegryza kolejne źdzbło trawy ...


     ... miasteczko Barcaldine ...


     ... cudnie z przodu, cudnie z tyłu ...


     ... deszcz na horyzoncie ...


     ... taniec deszczu ze słońcem ...


     ... czas płynie ...


     ... Winton za nami ...


     ... odrobina gotówki na bezbankomatową czarną dziurę ...


     ... kolejny dłuuugi pociąg drogowy ...


     ... kolejny wiatrak ...


     ... szansa na kefejkę internetową ;-)


     ... jedziemy ...


     ... deszczu dzisiaj raczej nie będzie ...


     ... do informacji turystycznej jeszcze tylko 306 km ...


     ... niezliczone kopce termitów ...


... i jeden całkiem przyjaźnie nastawiony do gości ...


     ... raczej tu nie zmarzniemy, chociaż zima za pasem ...


     ... trzeba uważać ...


     ... nie tylko na kangury ...


     ... lekko przyrdzewiały, ale się kręci ...


     ... głupawka ...


     ... smoki drogowe.


     I takim sposobem w czwartym dniu od wyjazdu z Brisbane dotarliśmy do granicy Queensland – Northern Territory ;-)


     Jedziemy dalej ...

1 komentarz:

  1. Zdjęcia CUDNE!!! Och, ta tęcza! Całusy, Podróżnicy... (U mnie OK)
    Michał

    OdpowiedzUsuń