poniedziałek, 12 marca 2012

Ale Kanał!!!

     Niektórzy twierdzą, że Panama City jest najładniejszym miastem Ameryki Centralnej. Zgadzamy się z tym w 100%, ale tylko jeśli chodzi o nowoczesną część miasta. Drapacze chmur rzeczywiście robią duże wrażenie. Z dzielnicy biznesowej wieje szerokim światem i dużymi pieniędzmi. Tak, to jest najbardziej nowoczesny kawałek ziemi pomiędzy Ameryką Północną a Południową.
     Niestety reszta miasta nie wygląda już tak atrakcyjnie. Obrzeża to zniszczone, zasypane brudem i zarośnięte grzybem slumsy i osiedla przypominające nasze pokomunistyczne blokowiska (tylko w stanie rozpadu). Noclegi mamy na styku tych dwóch światów, więc poznaliśmy obie strony Panamy. Do tej brzydszej nie zapuszczaliśmy się późną nocą, ale zdarzyło nam się wracać wieczorem. Nic złego się nie stało, ale ilość bezdomnych i innych pałętających się bez celu typków nie zachęcała do dłuższego spaceru.
     Podobnie jest niestety z zabytkową częścią miasta. Casco Antigua to taka tutejsza starówka. Na ulicach tłoczno o wiele bardziej niż w okolicach biznesowych.


     Mnóstwo pięknie kiedyś ozdobionych kamienic przywołuje na myśl czasy świetności starego miasta. Musiało być cudowne! Niektóre budynki są pieczołowicie odrestaurowane i wyglądają wspaniale. Niestety to tylko nieliczne perełki pośród obskurnych sąsiadów.



     Kilka lat temu miasto zainwestowało duże pieniądze w transport miejski. Nowoczesne autobusy kursują po całej stolicy, ale pasażerów jest w nich niewielu. Cena przejazdu jest przystępna, a warunki super komfortowe. Nadal jednak mieszkańcy wolą stare, sprawdzone chicken busy. Wszystkie są zapełnione po brzegi, chociaż komfortu na próżno w nich szukać. Nas niezmiennie zadziwiały malunki i inne pomysły tuningowe ich właścicieli. 


     Poza tym panamska starówka aż krzyczy o zainteresowanie ze strony władz miasta i uratowanie tej architektonicznej perły. O ile to jeszcze możliwe, ponieważ ogromna ilość kamienic to już tylko puste ściany lub frontowe części budynków. Wydłubane okna straszą pustymi pomieszczeniami lub zburzonymi klatkami schodowymi. Całkowite zawalenie to tylko kwestia czasu i to niezbyt długiego. Aż dziw bierze, że nic nie runęło podczas naszego spaceru ...



     Oby wielki, czerwony napis z nazwą domu towarowego nie był złą przepowiednią dla losów tej części Panama City ;-(


     Aby poprawić sobie wrażenia z pobytu w tym miejscu postanowiliśmy zobaczyć największy cud techniki tego państwa. Oczywiście nie cały, bo to możliwe tylko drogą wodną. Wybraliśmy jedną z trzech śluz Kanału Panamskiego, o wdzięcznej nazwie Miraflores. Ta jedna z najważniejszych dróg morskich świata powstawała przez 10 lat na początku poprzedniego wieku. Pochłonęła dziesiątki tysięcy robotników, którym klimat, malaria, żółta febra i mieszkańcy dżungli nie pomagali w ciężkiej pracy. Połączenie Atlantyku z Pacyfikiem znacznie skróciło jednak drogę wodną, ułatwiło i przyspieszyło transport towarów na cały świat.


    Zaledwie kilkanaście lat temu powstało w Miraflores muzeum przedstawiające dzieje Kanału. Choć ekspozycja nie poraża wielkością, to można obejrzeć krótki film dokumentalny i dowiedzieć się kilku ciekawych faktów na temat tej ogromnej konstrukcji.


     Ciekawostki ;-)
- przez kanał przepływa rocznie ok. 14 000 statków
- największe z nich płacą za przeprawę nawet ok. 300 000 dolarów, przy czym płatności odbywają się  tylko gotówką w kapitanacie portu
- Panama ma pełne prawo do sprawowania wszelkiej pieczy nad kanałem dopiero od 1999 roku; wcześniej całkowite prawo do tego należało do USA
- kanał pracuje non stop i daje zatrudnienie prawie 10 000 ludzi
- jest to jedno z nielicznych miejsc, kiedy kapitan statku oddaje cała swoją władzę w ręce pilota nawigującego przez kanał ...
     Przez śluzę Miraflores mogą jednocześnie przepływać dwa statki, co uatrakcyjnia ich obserwację szczurom lądowym. Kiedy jeden statek wpływał do śluzy, inny już prawie ją opuszczał. 



     Załogi statków robią sobie zdjęcia na tle kanału z równą zażyłością, co turyści z brzegu fotografują  wodne kolosy.


     Morskie giganty przeciągane są przez kanał za pomocą lokomotyw. Chociaż nie są one małe, to przy wielkości niektórych statków wydają się miniaturowe.


     Statek Parsifal z Singapuru zmieścił się tu ledwo, ledwo. Dosłownie na centymetry ...


     I nie jest to wyjątek. Konstruktorzy i budowniczowie kanału nie przewidzieli takiego rozwoju floty wodnej. Blisko połowa obecnych kontenerowców po prostu jest za duża i nie mieści się do śluz. Aby Kanał Panamski nadal mógł funkcjonować i miał rację bytu zdecydowano się na jego rozbudowę i przebudowę. Rozpoczęte kilka temu prace mają się zakończyć w 2014 roku, czyli w setną rocznicę otwarcia przesmyku. Wtedy jedna śluza będzie miała wielkość czterech boisk do piłki nożnej i niestraszne jej będą żadne morskie smoki!
     Kanał Panamski zrobił na nas wrażenie godne swojej wielkości. Aż trudno wyobrazić sobie rozmiary i koordynację nowo powstającej części. Na pewno sprawdzimy to przy kolejnej wizycie ;-)

2 komentarze:

  1. Ja tam - gdy miałem 16 lat - planowałem podróż dookoła świata na tratwie nie przez Kanał Panamski, ale wokół Przylądka Horn! Co mi tam jakieś ułatwienia!
    No, dalej - na południe!!!
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam! Ułatwienia są po to, żeby z nich korzystać ;-)

      Usuń